poniedziałek, 15 lipca 2013

Poezja: Marek Kołodziejski, Program lokalny



ZA ZAMKNIĘTYMI DRZWIAMI

Kwiaty zamykają się podczas deszczu,
och, jak skrzętnie otulają płatkami swoje skarby:
pręciki i słupek. Wszystko dla tej jednej chwili
przy dobrej pogodzie, z pomocą owada
albo bez pomocnej dłoni.

Najważniejszy jest słupek i pręciki wyszczerzone
do słońca w akrobatycznych pozach. Sięgają
bez wahania, gotowe na wszystko, a pszczoła
zwleka, siedzi na płatku i obserwuje.
Co one tam robią, gdy pada?




STRZAŁKI

Słupek popiołu zachowuje pion, nie ma oddechu,
który mógłby go strącić. Jak wielka jest radość
rosnącego słupka, nie ma słów dość radosnych,
żeby tę radość opisać. Święto jest takie bliskie,
w zasięgu ręki i oka. W tej chwili popiół opada.

Popiół opada, bo jądro ziemi jest piekłem, płonie
wrzący metal. Na lekcjach rysowaliśmy wektory,
wycelowane ostrzami w piekło wrzącego metalu.
Te strzałki kierują wszystko w stronę środka ziemi.
Po co im ten słupek popiołu w środku ognia?

A później ktoś zastukał, jacyś ludzie przyszli nas
zaprosić na imprezę z okazji śmierci Jezusa.
Na stypę zaprasza się rodzinę, nie obcych ludzi.
Później szczekał pies, ktoś kichnął, śnieg skrzypiał
za oknem, to odchodzili, ci z zaproszeniami.


PROGRAM LOKALNY

Znajdźcie wesołe miasteczko, użyjcie karuzeli,
pozwólcie się porwać. Wisząc na skrzypiących
łańcuchach polecicie daleko, poza każdy możliwy
świat. Wystarczy mieć jedną przygodę, a później
ją rozmnożyć. Przygoda będzie matką, a potrzeba
ojcem. Ich dzieci nas zaskoczą, wciągną w wir,
porwą, poniosą. Lećcie i piszcie kolejne rozdziały.

Albo dajcie się zaciągnąć na strzelnicę sportową.
Z wiatrówki zestrzelcie kwiatek, jeśli szczęście
dopisze, personel skropi płatki wodą kwiatową
produkcji krajowej. Po latach będziecie mogli
opowiadać o swoim złotym strzale, przeżyliście,
więc możecie opowiadać. Szczegóły pomińcie.
Liczy się legenda, która poprzedza sławę.

Zróbcie to bez wysiłku, jakby od niechcenia
i nie myślcie o tym, co będzie dalej. Coś będzie,
ale nie to co myślicie, tylko coś zupełnie innego.
Jeśli okaże się, że deser będzie zamiast obiadu,
uznajcie to za czystą przyjemność, nawet jeśli
deser składa się wyłącznie z obietnic, jak każda
przygoda. Bądźcie gotowi na każde wyzwanie.


RYSY NA OBRAZIE

Źle narysowane i złymi kolorami, jakby dziecko
chore na tajemniczą chorobę, która pochodzi z księżyca,
rysowało, kolorowało, a na końcu darło.

Tak to wygląda i tak idzie, od jednej nierówności
do dziury i z powrotem. Po powrocie odkrywamy,
że jesteśmy gdzie indziej. Śpimy w obcym łóżku i tęsknimy.

Kiedyś w innym miejscu było lepiej ale trafiliśmy
w inne coś, a to lepiej niż w nic. Mamy tequilę, sól i cytryny,
to będzie jakiś początek, bo koniec już był, nic specjalnego.

Nuda końców i iluminacje początków, ciągi dalsze i
kolejne dziecko rysuje, koloruje, drze. Mieszkamy na księżycu,
patrzymy na nowy świat, o dziwo, też jest koślawy.

Procesja dzieci, które chcą dobrze, starają się, ostrzą kredki
ale im nie wychodzi. Później jest złość wywołana zawodem,
bo miało być pięknie, a jest inaczej. Robimy zdjęcia.

To się za nami wlecze. Mamy albumy pełne obrazów, światów,
oglądamy je przed snem. Dzieci śpią zmęczone chorobą i
rysowaniem. Płaczą przed zaśnięciem, bo chciały dobrze.

Każdy chce dobrze i dlatego wszystko źle narysowane.
To nowe łóżko jest znakomite, zapewnia aerodynamiczne sny.
Dzieci płaczą po nocach, a nam się śni coś zupełnie innego.


TURYSTYKA JAKO PRZYSZŁOŚĆ

Pod miastem jest kopalnia.
Tam wielkie echo wciąż rośnie,
już jest większe od miasta.
Na górze wciąż udają, że echa
nie ma i zagłuszają je muzyką.

Miasto wisi sobie nad dziurą
wykopaną w ziemi. Wisi i czeka,
bo kolejność zdarzeń w naturze
jest święta. Musi być porządek,
a nie histeryczna metafizyka.

Echo pod miastem pozbierało
odgłosy wybuchów. To jest ta
skumulowana moc, która się
czai pod stopami. Zatańczymy,
a później przyjadą wycieczki.






Wiersze te nie zapowiadają nowej książki. Wydałem przez trzydzieści lat trzy książki z wierszami, i wystarczy. Nie zabiegam o wydanie kolejnej. Znudził mnie żart, jakim był koncept „PałuckiegoUndergroundu”, bo ile można się śmiać z tego samego dowcipu? Na koniec cytat z Kodo Sawakiego: „To musi być dokładnie takie, jakie jest, ale może być w jakikolwiek inny sposób. Nic nie musi być zrobione w jakiś szczególny sposób, ale musi być zrobione w możliwie najlepszy sposób”.

M. Kołodziejski